Druga Niedziela po Bożym Narodzeniu (między 2 i 5.01.) rok ABC;

Kolor szat
Kolor szat

Powrót do Boże Narodzenie,  Powrót do Niedziele BN, Powrót do Linki  


Ewangelia: J 1, 1 – 18;


Słowo Boże

Andrea del Sarto Dziewica w glorii
Andrea del Sarto Dziewica w glorii

Prolog 

1 Na początku było Słowo a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo.
2 Ono było na początku u Boga.
3 Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
4 W Nim było życie, a życie było światłością ludzi,
5 a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
6 Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię.
7 Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego.
8 Nie był on światłością, lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości.
9 Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.
10 Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał.
11 Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli.
12 Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tymI, którzy wierzą w imię Jego –
13 którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.
14 A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.
15 Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie».
16 Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce.
17 Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa.
18 Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył.

Refleksja

Julian Tuwim

Chrystus

Nie skarżę się mój Ojcze, nie skarżę się mój Panie,
Iżeś dał sercu memu to smutne miłowanie.

Nie skarżę się mój Ojcze, że tak samotnie chodzę,
Żem się już wielce znużył na tej ciernistej drodze.

Obchodzę chaty z wieścią: “Zbliża się z łaski Nieba”
A ludzie mówią: “Z Bogiem…” I dają kromkę chleba.

Czyli są słowa moje tak bardzo niepojęte?
Nie widzą, że się zbliża Królestwo Twoje święte.

Nie widzą, że niebiosa rozwarły się narodom,
Nie wierzą, choć im prawię z radością i z pogodą…

Lecz się nie skarżę Panie, że tak strapiony chodzę,
Że nie ma, nie ma kresu ciernistej mojej drodze.

Ptaszkowie mają gniazdka i liszki mają schowy
I tylko Syn Człowieczy nie ma gdzie skłonić głowy.

Lecz to nie skarga Panie…Spraw jeno w bliskim cudzie,
Iżby mnie zrozumieli ci dobrzy cisi ludzie

” Dzieła”, Warszawa 1955,T.1, str.68.

Mikołaj Bieszczadowski

Negro spirituals

W ciemnościach wołam

W ciemnościach wołam z wszystkich sił
O Panie —
ząb rekina przedziurawił moją kruchą łódź
O Panie
burza krąży nade mną jak drapieżny sęp
O Panie
wszyscy odeszli — moje dziecko umiera na zapalenie płuc
O Panie
lewe oko wypłynęło mi pod ciosem pięści wroga
a w prawym gnieździ się teraz czarny kruk
O Panie
moje ręce też ślepe — potykam się o próg
i macam dokoła
O Panie
przebudzony wśród takiej nocy upadnę w dół
O Panie
w ciemnościach wołam z wszystkich sił o pomoc
Panie mój!
Zrób żeby było jasno — żeby znowu było jasno
Bo Ty jesteś jasnością
Jasnością — jasnością —
w ciemnościach wołam

«Z głębokości…Antologia polskiej modlitwy poetyckiej», T. 2, Warszawa 1974, str. 352

Leonardo da Vinci Madonna z goździkiem
Leonardo da Vinci Madonna z goździkiem

Józef Bohdan Zaleski

W nieskończonościach.

W nieskończonościach utajony Boże!
Ty, co prowadzisz wszechświata ogromy
W bezbrzeżach czasów — jako swe podnoże,
Wszechmocny, wieczny, groźny, niewidomy,
Ciebie pochwalić nie zdola niestety! —
Wieszcz ni wieszczowie wszyscy tej planety.

Gdy wzrok niekiedy na gwiazdę uczepię
I myślą wiercić pocznę głąb Twych toni,
Zgroza przenika wskróś, jak w pustym stepie,
Nicestwo moje widzę jak na dłoni.

«Z głębokości…Antologia polskiej modlitwy poetyckiej», T . I, Warszawa 1974, str. 328

Jan Twardowski

być niezauważonym

Być niezauważonym by spotkać się z Toba
nie czytanym zbytecznym
właśnie byle jakim
przekreślonym do końca nonszalancją ręki
aromatem niemocnym jeszcze niepoznanym
tuż pomiędzy goździkiem pieprzem i migdałem
fotografią nieważną bo niedokąpaną
liryzmem co się siebie coraz bardziej wstydzi
książką która się kładzie wciąż jedną na drugiej
jabłkiem po gruszce zawsze trochę kwaśnym
rakiem trzymanym w koszu z pokrzywami
włosami co odchodzą jak myszy po cichu
szczygłem co chciał przyfrunąć lecz umarł wysoko
ogonem tak leciutkim że ponad rozpaczą
biedronką zapomnianą gdy przechodzą żuki
świętym któremu w czas remontu utrącono głowę
niech będzie niewidzialnym skoro stał się dobrym

„nie przyszedłem pana nawracać”, Warszawa 1986, str. 276.

Jan Twardowski

Wigilia  

Już wzdychał na myśl o Bożym Narodzeniu
o tym jak naprawdę było
zaczął się modlić do świętej rewolucji w Betlejem
od której liczymy czas
kiedy znowu zaczął merdać puszysty ogon tradycji
wprosiła się choinka
elegancko ubrana
mlaskały kluski z makiem
kura po wigilii śpieszyła na rosół
potem milczenie większe niż żal
i już na gwiazdkę szalik przytulny jak kotka
żeby się nia ubierać za cienko
i nie kasłać za grubo
zdrzemnął się na dwóch fotelach
wydawało mu się że słowo ciałem się stało – i mieszkało poza nami

nawet usłyszał że za oknem
przyszedł Pan Jezus
prosty jak kościół z jedną tylko malwą
obdarty ze śniegu i polskich kolęd
za wcześnie za późno nie w porę
nacisnął dzwonek dzwonek był nieczynny

«Nie przyszedłem pana nawracać», Poznań 2009, str. 130

Do góry